Milczenie Weny
Opuściła mnie, odeszła ot tak z dnia na dzień, bez tłumaczenia, awantur po cichutku nie oglądając się za siebie... Odeszła! Nie pamiętam już tych smętnych myśli, tego bólu udręki i tej nieznośnej pustki. Odeszła nic sobie nie robiąc z mojego przywiązania, mojej miłości, mojego oddania. Porzuciła jak zbędny przedmiot, odeszła z nosem zadartym do góry i głową w chmurach, dumna, wyniosła... obca. Nie pamiętam już ile dni, miesięcy minęło bez jej oddechu, nie pamiętam. Było minęło, życie toczy się dalej... Zwykła rzeczywistość przytłumiła ból cierpienia, zepchnęła go w głębię niedostępną dla szarej rzeczywistości. Nagle o poranku zapukała do drzwi, weszła jakby nigdy nic... Dzień Dobry... i tyle... bez wyjaśniania, tłumaczenia, kajania się, ot tak po prostu... Wena wróciła. Irena Majoch