Dzień dobry… Kiedykolwiek się spotkamy

Plaża, morze, wschód słońca

 Niby idealne małżeństwo

    To niewiarygodne, niewiarygodne ... powtarzała tak już od dłuższego czasu i nawet gdyby bardzo chciała znaleźć inne określenie tej sytuacji, to jedyne słowo jakie przychodziło jej na myśl to było właśnie... niewiarygodne. Jeszcze jakiś czas temu taką historię wsadziłaby między bajki, w życiu nie dałaby jej wiary, a tu proszę!!

    Fakt czuje się dzisiaj jak niewierny Tomasz, na własnej skórze doświadczam, że te wszystkie miłosne historie opisywane w rzewnych romansidłach, zwyczajnie się zdarzają. Ba, dzieją się w jej własnym życiu. Powtórzyła bezwiednie ... to niewiarygodne, jak do tego doszło? - usłyszała wypowiedziane na głos pytanie.

    No właśnie, jak do tego doszło? hm, właściwie to nie mam do nikogo pretensji - toczyła dialog ze sobą, zadając pytanie już i natychmiast otrzymywała odpowiedź, więc śmiało brnęła dalej… właściwie to nawet jest przyjemne. Tak teraz, ale nim znalazła się w tej niewiarygodnie przyjemnej chwili było bardzo bardzo nieprzyjemnie...

    Przez wiele lat tkwiła w związku, który się rozpadł. Znawcy mawiają, że w takich sytuacjach wina leży po obu stronach, pewnie coś w tym jest, chociaż wiele razy zachodziła w głowę co mogłaby zrobić inaczej. Pewnie mogłaby oślepnąć i ogłuchnąć, tak może wówczas nie dotarłyby do niej oznaki zdrad mężulka. Och jaki on był kochany, miły, elokwentny, szarmancki i taki przystojny. Urzekł ją całą swoją istotą, zapatrzyła się w niego jak ta głupia.

    Było cudownie, miłość kwitła, czułe słówka, romantyczne kolacje, niespodziewany wypady za miasto i seks... fantastyczny. Można rzec wszystko jak Pan Bóg przykazał, małżonkowie wypełniali swoje role idealnego męża i żony, a potomstwo pojawiało się co dwa lata. Pomoc dziadków sprawiła, że dzieciaki pławiły się w cieple totalnej miłości, aż do wieku przedszkolnego...

 Koniec małżeńskiej sielanki

- Czy Ty mnie zdradzasz? - stał przed nią z głupawym wyrazem twarzy i wyraźnie odebrało mu mowę. Szybko się pozbierał i rzucił od niechcenia

- No coś Ty Bunia, chyba żartujesz? Okres się spóźnia, czy co?

Patrzyła na niego zastanawiając się, od kiedy to trwa? Objął ją w pasie i delikatnie przytulił szepcząc

- Bunia, przecież się kochamy, damy radę?

    Z czym damy radę, pomyślała i na wszelki wypadek przytuliła się do mężusia, bo coś ewidentnie wisiało w powietrzu... Oj tak, to był bardzo piękny wieczór, erotyczna bajka tyle, że jakaś niezbyt prawdziwa. Zawsze było im dobrze razem, rozumieli się doskonale i odczytywali swoje pragnienia, ale tym razem On starał się tak bardzo, że zamiast uśpić jej podejrzenia wręcz je spotęgował. Mężuś bardzo zadowolony z siebie podśpiewywał w łazience jak za dawnych dobrych lat.

    Przypomniała sobie tę chwilę sprzed paru lat, chwilę która uruchomiła lawinę i poprowadziła ich małżeństwo na skraj przepaści, albo raczej wprowadziła na nowe tory jak kto woli. Wtedy dotarło do niej, że sielanka w której tkwiła wcale nie jest sielanką tylko dobrze zorganizowana maszyną.

    Wszystko było pod kontrolą przewidywalne. Organizacja była konieczna, żeby ogarnąć studia, pracę, dzieci... było tego dużo, oboje aktywni zawodowo, partnerstwo bardzo im odpowiadało. Bardzo dobrze to zorganizowali, więc był czas na pracę, naukę, relaks, przyjemność, taka idealna para!

    W tym uporządkowanym rytmie nawet nie zauważyli, że wpadli w rutynę, nawet romantyczna kolacja z mężem może być rutyną. To co miało pomóc im w ogarnięciu codziennego życia, zabiło ich uczucie. A może to nie tak, może On zwyczajnie taki był od zawsze tylko Ona w miłosnym zaślepieniu tego nie dojrzała?

    Tak to był ten moment gdy zaczęła dostrzegać jedynie powtarzalność, przytuleń, pocałunków i słów kocham Cię Bunia, bez tej ulotnej mgiełki uczucia, tego drżenia, uroczego ciepła. Tyko to kocham Cię Bunia, raptem dotarło do niej, że od wielu lat nie zwrócił się do niej po imieniu, kurcze nie wie jak mam na imię, jasny gwint, że też wcześniej tego nie zauważyła. Bunia to mu się z żadną inną nie pomiesza, geniusz ... 

Spotkanie po latach z dawną miłością

    Było minęło, to małżeństwo jest już przeszłością, a mąż jest byłym, eks czy jak go tam zwał minionym etapem w jej życiu, dość już wracania do przeszłości. Teraz czeka niewiarygodna przyszłość … Janek.

Jak On mnie po tylu latach odnalazł? Ponad dwadzieścia lat temu umówili się na randkę. Długo trzeba było czekać, aby ten wielkolud o mięśniach ze stali w końcu się odważył i wykrztusił

- pójdziemy dzisiaj do kina?

- pewnie, mało mi serce nie wyskoczyło z radości. I to by było na tyle. Nie przyszedł, ale przysłał w zastępstwie swojego "przyjaciela" z jakimś pokrętnym wyjaśnieniem, którego ani wówczas, ani teraz nie rozumiała.

    Ale przyjaciel bardzo zaradny z tych złotoustych, mówił, mówił, mówił... zamiast do kina spacerowali godzinami, a on zacierał bardzo zręcznie i skutecznie obraz Janka. Tak skutecznie, że nie było już czasu dla Janka, czasem pojawiał się jego obraz wieczorem, przed zaśnięciem i jej nastoletnie serce płakało. Przyjaciel opiekował się nią nader aktywnie i nie wiedzieć kiedy stanęli na ślubnym kobiercu, a teraz... jakie to nieprawdopodobne, akurat gdy małżeństwo się rozpadło pojawia się On Janek… miłość nie spełniona.

    Już zapomniała o rozczarowaniu sprzed lat, teraz powróciły motyle w brzuchu, drżenie rąk, serca i ... wszystkiego. Znowu wróciło to rozedrganie i pomieszanie radości z niepewnością... Minęło ponad 20 lat, tyle przeżyć, życiowych doświadczeń, a Ona jak nastolatka przegląda się lustrze, zmienia kolejną bluzkę... i nadal nie wie co na siebie włożyć...

Czego oczekuje? Rany, jak to czego... tego co nie wydarzyło się wtedy!

    Fakt nie jest już tamtą nastolatką, ale nadal coś ją do niego popycha. Zepchnęła to uczucie, gdzieś w otchłań ... teraz wyłazi wszystko, całe niespełnienie, tyle emocji starych nowych... eksplozja, wulkan... no pięknie, gorąca lawa się wylała i zalała każdą jej komórkę, trudno jest myśleć racjonalnie!! Po co myśleć? Pójdzie na żywioł! Wielkie nadzieje, marzenia, wszystko włożone do jednego kuferka teraz wyskoczyło jak dzikie zwierzątko.

Oj będzie ciekawie!

Zdecydowała się na czerwoną sukienkę, fakt podkreśla jej atut - figurę, aż dziw, że po poradach, nadal jest świetna. Niech się dzieje co chce, przynajmniej będę się dobrze czuła ze sobą.

Zresztą Janek, ma sporo do wyjaśnienia...

Autor, Irena Majoch 

Życzę wielu inspiracji

Kolorowe Smaki Życia - Praca Online

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Odchudzanie? Wystarczy przestać o tym myśleć!

Mindset - Twój sekretny składnik młodości i piękna

Już nic nie muszę, czyli pułapka odpoczynku na emeryturze