Cokolwiek śnisz - opowiadanie miłosne
Żal rozgoryczenie napływało coraz większą falą zajmując miejsce złości. Dziunia czuła, że zapada się grunt pod nogami, rozmięka staje się grząski, lepki, a ona podaje się tej mazistej strukturze.
Łzy już nie spływają po jej policzkach, smutek wykrzywia usta w podkówkę i bezwładnie pada na kanapę. Już tylko koc i nie myśleć… nie myśleć. Dlaczego mi to zrobił!
Naciągnęła koc po czubek głowy, wybrała ciemność, zamiast tego wszystkiego wokół. Przymknęła powieki i zwyczajnie odpłynęła. Jak długo to trwało? Straciła poczucie czasu. Potworny łomot, krzyki przywróciły ją do rzeczywistości. O rany co to jest?
Jeszcze zamroczona, zaplątana w koc wstała z trudem utrzymując równowagę i poczłapała w stronę drzwi.
Do mieszkania wpadła roztrzęsiona Sabina, ledwo przekroczywszy próg podniosła larum…
- Dziunia, matko jedyna jak Ty wyglądasz? Pokrzykiwała machając rękoma jakby łapała powietrze czy nie wiadomo co, nagle zamarła i słabym głosem wyszeptała
– O rany co za pobojowisko?
Dziunia w lot pojęła, widząc zgrozę na twarzy przyjaciółki, że to pewnie widok hm... salonu, został zaszczycony takim komentarzem, więc przytomnie warknęła
- Czego chcesz?
Tego to już było za dużo. Sabina poczerwieniała i z wściekłością obrzuciła Dziunię morderczym spojrzeniem.
- Czy ty myślisz, że ja mam ochotę zejść na zawał? Telefonu nie odbierasz, Twoja matka do mnie dzwoni, że zaginęłaś! Po szpitalach wydzwania i na policji była! Jeszcze trochę a Twoje zdjęcie w telewizji, by pokazali. Przecież wiesz jaka Ona jest skuteczna. No i czego rżysz.
Rzeczywiście Dziunia wyła w histerycznym amoku. Obraz siebie w bamboszach rozciągniętym szlafroku i z dziwnym kołtunem na głowie jako zaginionej bohaterki tragedii rodzinnej był tak realistyczny, że zobaczyła to w głównych wiadomościach telewizji publicznej wśród innych kretynizmów dla mas. To fakt matka Dziuni była bardzo skuteczna i to podziałało jak kubeł zimnej wody.
- Gdzie Ona teraz jest? Zapytała już całkiem przytomnie
- Spokojnie, Adam jej pilnuje, na wszelki wypadek dla bezpieczeństwa medialnego odłączyliśmy jej internet. Sabina dochodziła do siebie, odzyskując jasność myślenia szybko wysłała wiadomość do męża o cudownym odnalezieniu całej i zdrowej Dziuni. Odwoławszy stan podwyższonej gotowości, ponownie spojrzała na Dziunię
- Opowiadaj co się stało
- Rozmawiałam ze Zbyniem
- Dziunia proszę po kolei, gdzie, kiedy i o czym rozmawiałaś?
- Łatwo Ci mówić, jak mnie się wszystko plącze i w emocjach jestem, to chyba widzisz?
Sabina tylko pokiwała głową, wiedziała, że nie należy teraz przyjaciółce przeszkadzać, bo ewidentnie złapała wiatr w żagle i będzie snuć swoją opowieść czyli pełne skupienie.
- Zobaczyłam Go w parku – Dziunia zaczęła powoli, widać było, że stara się zachować spokój, bo już sam wspomnienie męża, który dopiero co ją opuścił, podniosło jej ciśnienie.
- Stał zapatrzony w przestrzeń - podjęła opowieść. Wyglądał tak obco, szeptał sam do siebie jakieś słowa, jak podeszłam bliżej to usłyszałam „jestem tu, bo nie mogę być tam”. Zamilkł jak tylko mnie zobaczył. Uciekał wzrokiem, a ja szukałam jego spojrzenia, w duchu błagałam, żeby na mnie spojrzał, Jak wierny pies czekałam na łaskę jego wzroku. Mówił nawet na mnie nie patrząc
- Pamiętasz jak było na początku? a ja zgłupiałam i nie wiedziałam o co mu chodzi
- Byłaś dla mnie tajemnicą, odkrywałem Cię, pożądałem, pragnąłem. Bądź moja tajemnicą
Uwierz mi Sabina, zatkało mnie. Co On wygaduje i już miałam mu wygarnąć, ale On ciągnie
- Będę Cię zdobywał każdego dnia, wielbił zabiegał o Twoje spojrzenie. A Ty dasz mi rąbek swojej spódnicy. Będę zdobywcą, a Ty moją nagrodą. Nasza miłość będzie się rozpalać za dnia, by płonąć nocą. Chodź ze mną na most z tęczy. Bo piękne są chwile lekkoducha lecz niefrasobliwość postawiła na głowie księgę życia. Już wiemy, że to za mało. Chcę być mężczyzną nie chłopcem, chcę opiekować się i bronić.
Słysząc te słowa pomyślałam, że chcę być kruchą, bezbronną istotką, ale też silną niczym granit, skała która będzie jego podporą, fundamentem dla naszego domu, rodziny. Pojawił się blask znikąd, most z tęczy się rozpłynął, a ja się obudziłam…
- Dziunia, czy ja dobrze rozumiem, że to był sen? W śnie z Nim rozmawiałaś?
- Sen, oczywiście, że sen!! Potwierdziła podnosząc głos z emocji,
- Sabina to proroctwo jakieś, im dłużej o tym myślę, tym mniej rozumiem…
- Dziunia, a te dwie opróżnione butelki wina to Ci interpretację poszerzyły?
- A żebyś chciała wiedzieć, na początku to nawet bardzo poszerzyły, ale potem jakoś dziwnie rozrzewniły. Zupełnie nie zarejestrowałam kiedy poszłam w lament nad żoną zdradzoną…
- Dobrze, dobrze – Sabina powstrzymała, gestem dalsze wywody przyjaciółki – Ogarnę to pobojowisko, a Ty weź prysznic i zajmiemy się interpretacją tego Twojego proroctwa.
Dziunia błyskawicznie, z uśmiechem na ustach zniknęła za drzwiami łazienki, a Sabina zbierając dowody rzeczowe jawy i snu przyjaciółki przypominała sobie inne senne obrazy, które także w jej życiu odegrały sporą rolę. Dlatego sny traktuje poważnie, nawet jeśli w tej chwili nie można ich zrozumieć, to warto je zapisać, bo to co dziś nie ma sensu jutro się rozjaśni…
Irena Majoch
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.
Zawsze was odwiedzam.
Buziaki 😘