Z kimkolwiek pracujesz czyli z kim przestajesz takim się stajesz

Plaża, chmury

    Kto śmiał przerwać tę cudowna chwilą  beztroską chwilę? Natarczywy dźwięk dzwonka  z każdą chwilą przybierał na sile. Dała za wygraną, stan ducha wyrył się na jej twarzy i jednoznacznie wskazywał na jej gotowość do najgorszego.

Szarpnęła za klamkę i mordercze słowo czego uwięzło jej w gardle. Nie zdołała go wykrztusić widząc obraz nędzy i rozpaczy na swoim progu. Mąż koleżanki z pracy stał przed nią z pokaźną walizą u boku. Wytrzeszcz to jedyne na co było ją stać.

- Ona ma romans, nie wiem co robić! Wykrztusił patrząc bezradnie.

- Może piwa – rzuciła odruchowo, dziwiąc się wypowiadanym słowom. Przecież nie ma i nie pije piwa, no tak piwo brzmi swojsko i przydaje troski. Co ja wygaduję myślała drepcząc za tym obcym, no ledwo znanym jej facetem. Widzieli się parę razy, jak wpadł po Dziunię do agencji no i na imprezie imieninowej, ale to z nich przyjaciół nie czyni, dlaczego więc się tutaj zjawił. On jakby usłyszał jej myśli

- Przepraszam za to najście, ale nie wiedziałem co ze sobą zrobić, a Ty pracujesz z Dziunią i będziesz obiektywna. Nie mogę iść do Sabiny, bo to najlepsza przyjaciółka i pójdzie w zaparte. Moi kumple są raczej oderwani od rzeczywistości, siedzimy teraz nad nowym projektem, więc sama rozumiesz jak to IT - zawiesił głos oczekując zrozumienia.

- Sądzę, że potrzebujesz z kimś pogadać, ale nie ze mną. Podała mu szklankę wody i dodała, przepraszam, ale nie mam piwa. Woda też Ci dobrze zrobi

- Tak, wiem, dziękuję - wodę pił tak łapczywie jakby odbył podróż przez pustynię

    Patrzyła na niego z zaciekawieniem, dlaczego przyszedł do niej, wyglądał na rozsądnego człowieka więc nie jest to jakaś egzaltowana fanaberia i już na pewno nie robił tego pod wpływem emocji. Walizka jest wielka, więc zapakował sporo potrzebnych rzeczy, wygląda to na zaplanowaną akcję.

- Dziękuję, Katarzyno – spojrzał na nią już przytomniejszym wzrokiem i dodał – przepraszam, to nie był dobry pomysł, chociaż w teorii wyglądał całkiem dobrze, pójdę już. Jeszcze raz przepraszam.

- Zaczekaj, - usłyszała swój głos i dziwny dreszcz przeleciał wzdłuż kręgosłupa, sygnalizując że właśnie pakuje się w kłopoty, kolejne jakby dotychczasowe niczego jej nie nauczyły, ale ciekawość zwyciężyła.

- Skoro tu przyszedłeś to miałeś, jakiś ważny powód, chcę go poznać to po pierwsze, a po drugie mam na imię Alicja, ale odkąd pamiętam wołano na mnie Kaśka i tak już zostało, więc dlaczego tu przyszedłeś.

    Widać było, że walczy ze sobą i swoimi wątpliwościami, ale spojrzenie na walizkę chyba przeważyło szalę, bo gdy podniósł wzrok to nic już po nich nie zostało.

- Zbysław, znany jako Zbynio, uśmiechnął się słabo - na drugie mam Andrzej, ale Zbynio bardziej się do mnie przykleił i niech tak będzie.

- Skoro kwestie formalne zostały ustalone, przejdźmy do sprawy najważniejszej – odezwała się w niej księgowa – czyli celu Twojej wizyty, może usiądziemy – dodała rozsiadając się w ulubionym fotelu i znacząco, w oczekiwaniu na wyjaśnienia wbiła wzrok w Zbynia trzech imion.

- Jak już powiedziałem moja zona ma romans, odkryłem to zupełnym przypadkiem, ale muszę nabrać pewności i dystansu. Czy to coś ważnego? Pracujesz z nią, więc pomyślałem, że może z boku coś zauważyłaś i przyznam liczyłem na jakąś wskazówkę.

- Czyli mam szpiegować i donosić? Zapytała z drwiną w głosie, a Zbynio poczerwieniał – powinnam wyrzucić Cię za drzwi, dodała już ze złością, bardziej udawaną niż prawdziwą

- hmm może to tak wyglądać, ale nie to było moją intencja, zwyczajnie zbieram informacje…

- Jasne, co nie zmienia faktu że szukasz szpiega i donosiciela, dosyć to obrzydliwe

- Przepraszam, jeśli to Ciebie w jakikolwiek sposób uraziło, nie było to moim zamiarem, bardzo przepraszam. - Zbysław wiercił się na kanapie jakby mu ktoś pośladki przypiekał, zaczęło do nie niego docierać jaką popełnił głupotę przychodząc do ledwo znanej osoby ze swoim małżeńskim problemem. Czuł jak żar wstydu wnika w każdą komórkę. A przerażenie odbiera resztki zdrowego rozsądku niczym uczniakowi podstawówki przyłapanemu na gorącym uczynku przez dyrektora szkoły.

    To były chwile jego katuszy, ale jakże słodkie, rozkoszowała się tym obrazem. Ciekawe co z tego wyniknie, cisza  się przedłużała i zaczynało być trochę niezręcznie, ale to zupełnie jej nie przeszkadzało. Nie takie obrazy widywała, przecież jest doradcą podatkowym już kilkanaście lat. Ile to razy klienci próbowali ją nabierać wciskając jakieś dziwne opowieści używając niezliczonych sztuczek. Kłamstwo, podstęp, oszustwo, litość, rozpacz na przestrzeni tych lat pracy zmieniały się tylko postacie, historie pozostawały te same i coraz trudniej było ją zaskoczyć. Oczywiście, że zdarzały się sytuacje kiedy klient już na samym początku jasno wyjaśniał sytuację bez kręcenia, co oszczędzało cała masę czasu. Zbynio wybrał drogę krętacza, nie będzie mu więc ułatwiała, niech się pomęczy, przecież nigdzie mi się nie spieszy, zaśmiała się w duchu, dyskretnie spoglądając w jego stronę. Już się nie wiercił, zastygł z wzrokiem wbitym w podłogę.

Nie zamierzała go jeszcze ożywiać, czekała kiedy wyciągnie przysłowiowego asa z rękawa. Była pewna, że ma coś w zanadrzu. Słyszała o nim sporo dobrego, jest cenionym specjalistą w świecie informatycznej technologii, czekała więc,  aż czymś zabłyśnie. Byłaby bardzo zdziwiona, gdyby okazał się zwykłym dupkiem. Z drugiej strony już sama ta myśl, że mąż Dziuni jest zwykłym dupkiem, była przyjemna. Dziunia dawała jej nieźle popalić, na każdym kroku podkreślała swoją wszechwiedzę. Może to zazdrość, może, ale czy nie mam do tego prawa? Rozmyślając nad swoimi emocjonalnymi dylematami, zupełnie zapomniała o gościu, a ten już od jakiegoś czasu wpatrywał się w nią z napięciem.

- Mam plan i bardzo korzystną propozycję – powiedział to pewnym głosem niemal natychmiast, gdy tylko na niego spojrzała

Irena Majoch

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak spełniać marzenia? 4 proste kroki do szczęścia.

Projekt Twój Friend - przyjaciel do wynajęcia na pogaduchy

Wypełnianie ankiet - prosty sposób na dodatkowy zarobek