Cokolwiek myślisz to szybko przeminie

Babie Doły, torpedownia

    Zbynio nareszcie mógł odetchnąć z ulgą, najtrudniejszy etap drobiazgowo zaplanowanej akcji, został wykonany. Był z siebie dumny, ale i trochę zaskoczony z jaką łatwością przyszło mu wykonanie każdego zaplanowanego ruchu. Jeszcze parę tygodni temu nie uwierzyłby, że jest zdolny do zastosowania zasady wszystkie chwyty dozwolone. Może wcześniej nie było powodu, który uzasadniałby podejmowanie takich radykalnych działań, a teraz jest i to bardzo jest!!

    Dopił już zimną kawę i ruszył w trasę wynajętym kamperem, który od kilkunastu dni był też jego domem. Rozmyślania dokończy po drodze, ma do przejechania kilkaset kilometrów, więc wystarczy czasu na przemyślenie sytuacji i zaplanowanie nowych kroków.

    Planowanie zawsze było mu bliższe niż działanie, to zostawiał innym, sam zostaw w cieniu. Tak było odkąd pamiętał, ale teraz musi działać, wziąć sprawy w swoje ręce. Właściwie nie wie dlaczego myślał, że jest to bardzo trudne, może to brak doświadczenia podsuwał takie wnioski? Cóż rzeczywistość okazała się inna i działanie sprawiło mu przyjemność, mało tego towarzyszący  temu dreszczyk emocji obudził w nim, wojownika.

    Zbynio nie poznawał siebie, bycie wojownikiem dawało zupełnie nowe możliwości. Tego w swoim planie nie przewidział, zabrakło rozmachu teraz mógł to przyznać, ale był jeszcze czas na korektę, więc nic straconego.  Operacja „Niewierność” ledwie ruszyła z miejsca, a on ma asa w rękawie, zna swoją żonę i wie na co ją stać. Dokonał tego odkrycia wiele lat temu już na ich pierwszej randce.

    Uśmiechnął się na wspomnienie tego popołudnia, kiedy to podekscytowany stał naprzeciwko budynku urzędu miasta czekając na Dziunię. Rozmyślał wtedy nad swoją głupotą, umówił się w centrum miasta, w najbardziej uczęszczanym miejscu, nie pomyślał, ze Dziunia może nie przyjść, a on będzie tam stał jak patafian z bukiecikiem róż. Wpadł wtedy na pomysł żeby schować je pod kurtką, była już chłodna jesień więc ta kurtka uratowała jego Ego przed śmiechem przyjaciół, którzy widząc go na środku placu z kwiatami, mieliby używanie na długie miesiące. Zobaczył ją z daleka, poruszała się szybko i było w niej tyle radości, że zapomniał o dopiero co grożącym blamażu. Nagle zwolniła, spoważniała, cała radość jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęła, a jej miejsce zajęła powaga. Trochę to go zaniepokoiło, ale ukłucie różanego kolca przypomniało o skrywanej tajemnicy, wyciągnął więc zza pazuchy bukiecik róż i stał się cud. Dziunia ujrzawszy kwiecie rozpromieniła się, potem już było z górki. Zbynio zdobył cenne doświadczenie, dzięki któremu wiele razy uniknął wejścia na mieliznę czy wpadnięcia na rafę w ich małżeńskim rejsie po oceanie życie.

    Cokolwiek Zbynio myślał o poczynaniach swojej żony, to musiał przyznać, że mimo upływu lat nic się w jego uczuciach nie zmieniło i nadal ją kocha. Jest gotowy na wszystko, żadnego szkodnika nie wpuści do swojego ogródka. Koniec kropka, zakończyło wspominkową dygresję, ma ważniejsze kwestie do przemyślenia niż zgłębianie emocjonalnych wyżyn i dołów.

    Trzeba podsumować dotychczasowe efekty. Kamper działał bez zarzutu, droga też nie była absorbująca, a byle jak pogada w to piątkowe popołudnie, nie sprzyjała rekreacji więc nie trafił na zwiększony ruch. Wszystkie znaki na niebie i ziemi sprzyjały, liczył więc że będzie na miejscu przed północą. Nareszcie będzie mógł się wyspać.

    Obserwacje prowadził bardzo starannie, zaczynał już  odczuwać jej skutki. W nocy oczywiście pozwalał sobie na drzemki, ale nie były wystarczające. Od paru dni był właściwie całą dobę w stanie czuwania, Dziunia przestała chodzić do pracy, więc Kaśka nie mogła jej obserwować. A on nie mógł odespać nocy zarwanej obserwacją. Wizja paru godzin spokojnego snu była jak balsam.

    Wszystko dobrze się układa, Kaśka jest dobrze zorganizowana i bardzo mu w obserwacji pomaga, a codzienne treningi z nią dały mu co prawda popalić, ale utrwaliły obraz biegającej pary. Powstała z tego nawet przyzwoita dokumentacja fotograficzna, którą wykonał zatrudniony paparazzo Witek. To  kolega ojca Zbynia jest już na emeryturze ale rozpiera go energia. Gdy tylko usłyszał o operacji zapalił się jak krzew gorejący, robił zdjęcia codziennie z różnych punktów obserwacyjnych. Wykazał się kreatywnością to trzeba mu oddać.

    Nie trafił na większe przeszkody, nawet początkowy opór Kaski przed wzięciem udziału w operacji dość szybko udało się zneutralizować, mógł więc być dobrej myśli co do dalszych poczynań, tym bardziej że jedzie na spotkanie z informatorem. To już jest ogromnym sukcesem, wszak to ważna persona z obozu wroga. Zbynio doskonale wie że nie może zachłysnąć się sukcesem, informator sam się zgłosił, więc istnieje podejrzenie, gry na dwa fronty. Z drugiej strony wyznaczenie miejsca spotkania, kilkaset kilometrów od miejsca akcji i naszego zamieszkania, może być zrozumiane jako  własna inicjatywa informatora i nikt w obozie wrogim o tym nie wie. Właśnie to musi sprawdzić w pierwszej kolejności – czy informator działa na własna rękę czy na zlecenie.

Irena Majoch

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Projekt Twój Friend - przyjaciel do wynajęcia na pogaduchy

Nawyki i przyzwyczajenia - niewidzialna siła, która kształtuje Twoje życie

Odchudzanie? Wystarczy przestać o tym myśleć!