Komukolwiek ufasz, czym jest to zaufanie

- Nareszcie wróciłaś – spojrzała z wyrzutem na przyjaciółkę

- Dziunia, nie przesadzaj, nie było mnie dwa dni - patrzyła z rozbawieniem na jej naburmuszenie. Zupełnie nie wyglądała na swój wiek, niestety często też jej zachowanie dorównywało kroku wyglądowi. Tak jak teraz stała przed nią z dziecinną minką, nadymając policzki i groźnie marszcząc brwi.

- Dla Ciebie to tylko dwa dni, ale dla mnie to wieczność, dnie i  noce pełne cierpienia – zaczynała wchodzić w rolę męczennicy, co nie zapowiadało niczego dobrego

- To napijmy się kawki i pogadajmy od serca.

    Dziunia migiem ruszyła do kuchni było pewne, że wizja pogadania od serca dodała jej ruchom nadzwyczajnego przyspieszania. Sabina rozparła się w fotelu i czekała na ciąg dalszy rewelacji, była niemal pewna, że przyjaciółka wpadła na jakiś cudowny koncept. Zresztą najwyższa już była pora na działania.

- Sabina powiedz, tak z głębi serca, jak sądzisz czy on wróci?

- Nie wiem, Dziunia, zwyczajnie nie wiem co ten twój mąż kombinuje. Zupełnie nie rozumiem tej ciszy między wami. Zamiast zachodzić w głowę o co chodzi, może zwyczajnie trzeba go zapytać…

- Czyś ty na głowę upadła? Dziunię poderwało – ja mam do niego wydzwaniać i dopytywać się kiedy łaskawie wróci do domu? Nigdy!! Nie doczekanie!! Zacietrzewiła się przybierając waleczną postawę, dała znak, że rusza na wojnę.

- Jasne, czyli wojna, bez mediacji, od razu do sądu?  

- Już ci mówiłam, żadnego sądu nie będzie chcę, żeby wrócił – stanowcze stwierdzenie przypieczętowała uderzeniem w stół.

- Jasne, rozumiem. Czyli nie będziesz z nim rozmawiać, chwycisz za kołnierz i przywleczesz do domu, tak? Spytała unosząc brwi ze zdziwienia, bo pomysł był debilny i to bardzo, nawet jak na Dziunię

- Ale popłynęłaś, żadne metody siłowe nie wchodzą w grę, podjęłam już pewne kroki – powiedziała z tajemniczym uśmiechem

- Matko kochana, nie trzymaj mnie w niepewności!

- Laleczka voodoo – szybko rzuciła i zamilkła, jakby zdradziła ściśle tajne kody do międzygalaktycznego systemu naprowadzania rakiet.

- Dlaczego mnie to nie dziwi – Sabina patrzyła na podekscytowaną Dziunię z niepokojem, piorun wie czy przypadkiem, nie będzie chciała jakiegoś cyrografu z diabłem podpisywać – Wiesz jaki ja mam do tego stosunek. Mówię, żeby było jasne nie wezmę udziału w tych magicznych sztuczkach. Rozumiesz?

- Pewnie, że rozumiem. Wiedziałam, że tak zareagujesz, dlatego już odprawiłam co miałam odprawić.

    Sabina patrzyła z podziwem na Dziunię, musiała to przyznać, znowu zaskoczyła ja pomysłowością. Magia na jej usługach, może być bardzo niebezpieczna, ale i skuteczna. Kto wie co tam kłębi się w tej szalonej głowie matki i zdradzonej żony.

- Mówisz, że odprawiłaś jakieś czary na powrót męża?

- Sabina nic więcej nie powiem. Odprawiłam to odprawiłam, nie mogę o tym mówić, żeby nie zapeszyć. Rozumiesz, prawda?

- Skoro nie możesz to nie mów, mam tylko nadzieję, że jakiegoś nieszczęścia z tego nie będzie.

- Nie będzie, nie będzie! Szczęście będzie – zaśpiewała klaszcząc rytmicznie w dłonie – szczęście będzie, szczęście będzie… Tak rozanielonej Dziuni to już dawno nie widziała, a już na pewno od czasu odejścia męża. Niech tam, trochę radości jej się należy, więc niech się dzieją te czary mary, co mi tam.

- Co w takim razie jest do zrobienia, w czym mogę Ci pomóc?

- No teraz mówisz do rzeczy. Trzeba obserwować postępy moich czarów. Kaśkę to ja mam w biurze na oku, do tej pory to serce mnie bolało kiedy patrzyłam na tę wredną pindę. Ale coś się zmieniło i   spoglądam na nią  z ciekawością, bo wiem, że zaczyna się sypać. Potrzebna jest jeszcze obserwacja  niewiernego męża.

- To chyba raczej robota dla detektywa, my przecież pracujemy, więc niby jak go obserwować?

- Sabinka, proszę żadnych detektywów. Pamiętam jak mi kiedyś klient opowiadał, że zatrudnił takiego speca, co to wszystkie chwyty dozwolone, do  udowodnienia zdrady żony. Wyobraź sobie, że ten spec podstawił gościa, który wdał się w romans z żoną klienta. Oczywiście zdjęć narobił, zdradę udowodnił, ale żona odeszła z tym podstawionym gościem. Ja na takie chwyty nie pójdę! Żeby jakaś kolejna flądra uwodziła mi męża! Wolę amatora, ale zaufanego!

- Hm, może i racja, co taki specjalista może wymyślić, to nie jesteśmy w stanie ogarnąć, lepiej nie kusić losu. Trzeba znaleźć kogoś, kto ma dużo wolnego czasu, najlepiej na emeryturze. Mam! często go widywałam z twoim teściem, taki sympatyczny, jak mu było…

- Witek, tak jest na emeryturze, kumpel teścia, ale w gruncie rzeczy równy gość i dyskretny. Pracował w służbach więc o zachowaniu tajemnicy to pewnie sporo wie. Sabina jesteś genialna, Witek będzie idealny do obserwacji.

- Jeśli się zgodzi – Sabina nie omieszkała dorzucić swoich trzech groszy

- Zgodzi się zgodzi. Moja w tym głowa – zapewniała pewna siebie  Dziunia -  Już dzwonię. Gdzie ja mam do niego telefon, o jest

- Dzień dobry Panie Witku, poznał mnie Pan jak miło.  Przejdę do rzeczy, mam do Pana taka delikatna sprawę, ale nie na telefon. Kiedy możemy się spotkać? A to zapraszam.

-  Zaraz tu będzie

- Jak to zaraz – Sabina z niedowierzaniem kręciła głowa

- Jest w pobliżu, więc zaraz będzie i możesz go wypytać. Co, gdzie, kiedy?

Irena Majoch

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak spełniać marzenia? 4 proste kroki do szczęścia.

Projekt Twój Friend - przyjaciel do wynajęcia na pogaduchy

Wypełnianie ankiet - prosty sposób na dodatkowy zarobek