Kolor miłości na co dzień i od święta

łąka, kolorowe maki

XXVII  Kolor miłości z cyklu kolorowe felietony i inne teksty

    Odkąd pamiętam noszę w sobie przekonanie, że miłość jest najważniejsza, a kolor miłości powinien znajdować się w naszej przestrzeni na co dzień, a nie tylko od święta. Utarło się w naszej kulturze przekonanie, że z miłością związany jest kolor czerwony, nie ma więc o co kopii kruszyć. Energia koloru czerwonego współgra z emocjami przypisanymi uczuciowym wzlotom, jakby były jednością. Wryło się to skojarzenie w społeczną świadomość tak jednoznacznie, że  na pytanie jaki kolor ma miłość każdy odpowie miłość ma kolor czerwony.

    Nie ekscytuję się kolorem czerwonym, ale jest on obecny w moim życiu czy to jako element stroju, wystroju wnętrza, pożywienia. Rozglądam się wokół siebie i dostrzegam te czerwone składowe na mojej osobistej palecie barw. Jestem zadowolona, że te akcenty znajdują się w moim otoczeniu na co dzień, a nie tylko od święta. Nie ma nic zdrożnego w odświętności, a w niektórych sytuacjach jest to nawet wskazane, aby uczcić czy szczególnie uhonorować COŚ lub KOGOŚ.

    Odświętne chwile są istotne w naszym życiu, bo podkreślają rangę zdarzenia, takie celebrowanie zostaje w pamięci i buduje naszą tożsamość, poczucie wartości, tworzy naszą własną tradycję. Jest ważne. Świętowanie jako podkreślenie nadzwyczajności chwili jest pięknym momentem. Jeśli natomiast na co dzień nie ma miłości, szlachetności, tolerancji, szczerości to takie spektakularne gesty od święta są tylko cyrkiem na pokaz, takim zamiennikiem jak wyrób czekoladopodobny z czasów PRL-u.

    Oczywiście dla każdego coś miłego i jak mawiają niektórzy na bezrybiu i rak ryba, ale prawdę powiedziawszy jeśli mam od święta stroić się w jakieś piórka, żeby poudawać to wielkie COŚ, to jest to hipokryzja i tyle. Może lepiej pójść do teatru na dobry spektakl, tam przynajmniej wiadomo - wszyscy udają, można zanurzyć się w tę atmosferę i przez czas trwania przedstawienia przenieść się w inną rzeczywistość.

     A opuszczając budynek teatru będą nam towarzyszyły zdecydowanie bardziej budujące, może nawet wzniosłe, uczucia niż po odprawieniu odświętnego celebrity show. Takie udawanie czegoś, czego  nie ma, prędzej czy później odbije się czkawką, nie ma się co łudzić – prawda zawsze wychodzi na jaw. Niestety bardzo często ukazuje swoje prawdziwe oblicze w momencie najmniej oczekiwanym, kiedy nie jesteśmy na to gotowi.

    Tak naprawdę to pewnie nigdy nie jest się gotowym na odkrycie prawdy jeśli samemu przed sobą się do niej przyznajemy. Ten wpis jest o kolorze miłości, ona jest najważniejszym elementem naszego bytu tu i teraz. Wszyscy się za nią rozglądają, chcą posiadać, mieć, kochać być kochanym za wszelką cenę, żeby tylko nie być samotnym człowiekiem. Taki pościg za miłością może trwać całe życie, jak ta droga będzie wyglądała zależy tylko i wyłącznie od nas.

    Można zgodzić się na wyrób miłościo-podobny i udawać, coś czego nie ma na co dzień odprawiając od święta pokazówkę dla reszty świata, także i dla siebie – bo chcemy w to wierzyć, że tak właśnie jest. Ale można też otrząsnąć się z tych sztucznych piórek i spojrzeć na rzeczywistość wokół, rozejrzeć się i dostrzec miłość na co dzień… w każdym detalu, liściu, chmurze, kropli deszczu, zwierzęciu i… człowieku…

Irena Majoch

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Odchudzanie? Wystarczy przestać o tym myśleć!

Mindset - Twój sekretny składnik młodości i piękna

Zdrowe stawy - klucz do aktywnego życia