Kocham Cię życie, a Ty kochasz mnie życie?
Spokojny dzień
Zapisek goni zapisek i patrzcie państwo zbliżamy się do końca pierwszego miesiąca mojego codziennego pisania o poranku. Dzisiaj zawitał spokojny dzień, tak przynajmniej wyglądał na pierwszy rzut oka, ale gdy wypalił Kocham Cię życie, a ty kochasz mnie życie, wiedziałam, że będzie się działo.
Kto to słyszał takie pytania zadawać o poranku! Naburmuszona spojrzałam na poranek, nawet kawa nie pomoże gdy takie działa zostały wytoczone. O wielkiej miłości przy pierwszej kawie mam rozprawiać, to jakiś żart?
Nikt tu nie żartuje
Dlaczego starasz się obrócić w żart moje pytanie, dopytywał Poranek z dziecięcą niewinnością przecież wystarczy powiedzieć, tak kocham Cię życie! Pewnie tak, ale… zaczęłam snuć jakieś łamigłówki i nagle dotarło do mnie, że odpowiedź wcale tak łatwo nie przychodzi. A powinna pojawić się błyskawicznie, wyskoczyć jak z procy, albo jeszcze lepiej rozbłysnąć na niebie jak fajerwerki na Sylwestra.
A tu cisza i spokojna refleksja nad życiem i miłowaniem. To jak jest z tym życia kochaniem, kochasz czy nie kochasz? Skąd wątpliwości, wahanie szukanie definicji miłości… Coś jest nie tak, jeśli możesz powiedzieć, kocham Cię życie, ale… nie wiem czy życie kocha mnie, bo ciągle rzuca mi kłody pod nogi, nikt mnie nie rozumie, doskwiera samotność, nie ma dzieci, mąż na innej planecie, chłopak zdradził, partnerka odeszła, rodzina się odwróciła…
Pewnie możesz tak cały dzień ciągnąć tę swoją wyliczankę przykładów życiowych kłód, które potwierdzają twierdzenie, że życie Cię nie kocha. Zupełnie do mnie te argumenty nie przemawiają, jeśli kochasz życie, to ono kocha ciebie przecież to jest to samo kochanie, to samo źródło i życie - Ty jesteś życiem.
Sztuczne światło
Ty jesteś życiem, przychodząc na ten świat masz w sobie czysty, jasny płomień życiowej miłości. Kochasz życie uśmiechasz się i wyciągasz z ufną radością małe rączki, mała istotka kocha życie. Potem zaczyna coś zgrzytać, uwierać, przeszkadzać już większa istota, dojrzalsza mądrzejsza zastępuje ten żywy płomień sztucznym światłem. Żeby było bezpiecznie, tak dla ochrony, wygody, z kompromisu… zresztą każdy powód jest dobry.
Takie sztuczne płomienie dojrzałam kiedyś na cmentarzu, okoliczności życiowe sprawiły, że częściej niż raz w roku zaczęłam odwiedzać cmentarz. Zapalając świeczkę na grobie bliskich zobaczyłam opodal tlący się sztuczny płomień zasilany baterią, ciekawe rozwiązanie – taki płomień nie zgaśnie tak szybko, a gdy bateria się wyczerpie wystarczy ją wymienić. To wygodne na cmentarzu, ale czy w życiu? Czy taki sztuczny bezpieczny płomień, który zastąpił ten żywy gorący ma szansę rozpalić cokolwiek, kogokolwiek? Co tam płonie wewnątrz skoro tak trudno przyjąć i podziękować o poranku za życia kochanie…
Irena Majoch
29/365
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.
Zawsze was odwiedzam.
Buziaki 😘