Weekendowe nic nie robienie

Jak meduza na plaży

    Pstryk, ciemność przecięta ostrym nożem poranka i dzień wchodzi na scenę teatru życia jak do siebie, nie ma to tamto koniec spania. Moje weekendowe nic nie robienie nadal pozostaje nie spełnione, ale czy będę z tego powodu narzekać? Czy będę szaty rozdzierać, że nie mogę wylegiwać się jak ta meduza na plaży?

    Oczywiście, żadnych szat rozdzierania nie będzie, bo jeśli tylko tak zdecyduję to mogę wylegiwać się nawet cały dzień! Ale z pewnością nie jak ta meduza na plaży, ona jest zwyczajnie martwa i wcale się nie wyleguje tylko morze wyrzuciło ją na brzeg.

A zaczęło się tak sympatycznie

    Tego się nie spodziewałam, spokojny poranek, sobota można się wałkonić i roić o gruszkach na wierzbie, a tu myśl o wyrzucaniu martwych stworzeń na brzeg, nastrój mi psuje. Jak tak można? Meduzy od zawsze kojarzyłam z przyjemnością, beztroską, wakacjami i szczęściem. Pamiętam pierwsze spotkanie, mam zapisany w zakamarkach umysłu obraz dnia spędzonego z całą rodziną na plaży w Gdyni.

    To było święto, wyjście na plażę z rodzicami zawsze było wydarzeniem dla kilkuletniego brzdąca jakim wówczas byłam. Bardzo rzadko zdarzały się, takie wolne dni, bez stresu pośpiechu, gdy rodzice byli zadowoleni i w dobrych humorach. Nikt nas dzieci nie poganiał, nie musztrował taka przyjemna chwila. Mama zajęła miejsce na plażowym kocu i łapała promienie słońca, a tata pluskał się z nami w tej nie za ciepłej morskiej wodzie, śmiechu było co nie miara i mimo tego, że wstrząsały nami dreszcze nie chcieliśmy wyjść z wody.

    Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam meduzę, była piękna i tak nieprawdopodobnie delikatna.  Oczarowała mnie,   miłość od pierwszego wejrzenia. Jak to możliwe, aby tak kruche stworzenie mogło radzić sobie w tym niebezpiecznym morskim świecie, a jednak także ona miała  w nim swoje miejsce. Spotkanie z meduzą wówczas rzadkość, nie to co teraz, był to powód do dumy, taka wyjątkowa chwila gdy dotyka cię niezwykłe, magiczne...

Każdy ma swoje miejsce

    Obecnie meduzy na naszych gdyńskich plażach nie są już takie wyjątkowe, morze wyrzuca je na brzeg tysiącami czy wzbudzają zachwyt? Mój zachwyt pozostał wspomnieniem i trudno pozbyć się tej pierwszej miłości, nawet nie będę próbować. Moje tajemnicze meduzy z dzieciństwa obecnie spowszedniały i jeśli mogę cieszyć się z szynki i pomarańczy na półkach sklepowych z nadmiaru meduz już nie koniecznie, bo ich obecność wcale nie świadczy o czystości wody.

    Mój pomysł na weekendowe nic nie robienie doprowadził mnie do miejsca w którym muszę przyznać, że jest to trudne i nie wiem czy wykonalne, bo nawet nic nie robiąc, wypełniam dokładnie to co mam do zrobienia…

Autor, Irena Majoch

 33/365

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Odchudzanie? Wystarczy przestać o tym myśleć!

Mindset - Twój sekretny składnik młodości i piękna

Zdrowe stawy - klucz do aktywnego życia