Leniwy poranek
Dzień leniwca
Tak się składa, iż oczęta rozwarły się o poranku, by powitać promienie słońca, które wypełniły już całą życiowa przestrzeń, jest wszystko nie ma nic do zrobienia czyli co leniwy poranek, a może nawet dzień leniwca ogłoszę.
Ale się rozpędziłam, cmoknęłam w zachwycie nad myślą skrzydlatą co to dała mi władzę nad słońcem i każdym promieniem. Przecież nie ma w tym mojej zasługi, że świeci słońce! A niby dlaczego nie?
Leniwe co nie co
Właściwie gdyby się uprzeć i wykazać sporą determinacją w temacie, to przeciec mogę narzucić taką narrację i wprowadzić ją w przestrzeń, potem niech się reszta świata gimnastykuje i udowadnia, że nie zarządzam Słońcem i nie mam na niego wpływu. Bardzo proszę, niech się wypowiedzą specjaliści i może nawet powołamy specjalną kosmiczną komisję do zbadania mojego wpływu na słońce.
Natomiast ja ze spokojem godnym leniwca rozciągnę się w leniwej pozie na swoim szezlongu i będę wszystkie te nerwowe podrygi otoczenia obserwować, nie przyjmując w tym udziału, nie angażując się. Temat zapodany świat już wiruje, sam się nakręca i napędza, ruszyła machina marketingowych chwytów i socjotechnicznych zabiegów.
Leniwie przerzucam na ekranie życia obrazki kolorowe, kadr za kadrem eksploduje słowami chwytliwych haseł, wykrzyknikami, pytajnikami, ludzkie twarze stare, młode uśmiechnięte, wykrzywione i zadziwione czy prawdziwe czy wytwór sztucznej inteligencji? Kto to wie najważniejsze, ze kręci się kreci machina świata iluzji, a ja na szezlongu leniwy leniwiec.
Trzeba przyznać, że zupełnie niespodziewanie zrobił się z leniwego poranka dzień leniwca, brzmi to trochę abstrakcyjnie, ale leniąc się na osobistym leżysku to może nawet i tego spokojnego zwierzaka przypominam. Jakby się tak dobrze przyjrzeć, to jemu chyba też w głowie jedno, małe co nieco, nawet się nie rusza za bardzo tylko żre co w zasięgu swojej gałęzi ma.
Zabrzmiało trochę znajomo, bo akurat zgromadziłam trochę zapasu wokół mojego legowiska, aby nie wykonywać nadmiarowego wysiłku, wystarczy sięgnąć ręką po kawałek smakołyku, małą przegryzkę dla nastroju poprawy czy łyk napitku dla gardła przepłukania. Właściwie taki leniwiec to ma rajskie życie, mogę i ja przyjmując jego formułę, leżeć w swojej rajskiej przestrzeni, z małym co nie co, a świat odwali czarną robotę.
Jednak ktoś tam trzymał rękę na pulsie i wypuścił stado chmur, które rozpierzchły się po nieboskłonie, przesłaniając słoneczny blask. Nagłe otrzeźwienie wstrząsnęło moją rozleniwioną powłoką, z oczu spłynęła słoneczna przesłona i kiedy tylko ten filtr został odjęty, zwyczajność kształtów przywróciła też jasność myślenia.
Pewnie gdyby nie te chmury na niebie i zmiana filtru w obrazie to przeleżałabym tak cały dzień leniąc się leniwcem i wymyślając kolejne chwytliwe hasła pasujące do filozofii dnia. Powrót do rzeczywistości wcale nie był jakiś przykry, wręcz przeciwnie, ta chwila z leniwcem uświadomiła mi, że przecież mogłabym tak resztę życia zalegać na tym życiowym szezlongu, wygodnie, komfortowo, bez ruchu, wrzucając do świata własne prztyczki od czasu do czasu. W takim leniwca błogostanie wśród liści i gałęzi na kanapie do końca dni…
Kolejne koło ratunkowe
Po raz kolejny Poranek rzucił mi koło ratunkowe, które to już nie zliczę, ale je chwycę, żarłocznie na nie się rzucę i w podzięce uśmiech poślę. Poranek otworzył okno dnia z wachlarzem możliwości, chwytam w lot te szansę, by pływać, miast zalegiwać.
Powstając z tego życiowego szezlonga dostrzegam jak wiele bezpańskich
ratunkowych kół rzucanych przez poranki unoszą fale oceanu możliwości…
Irena Majoch
103/365,
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.
Zawsze was odwiedzam.
Buziaki 😘