Paryski oddech

Romansowanie z szefem

    Tak się kończy romansowanie z szefem. Siedziała jak zbity pies skulona na swoim miejscu w samolocie do Paryża. Tak bardzo pragnęła tej romantycznej podróży właśnie z nim, tym jedynym, ale on nie był jedynie dla niej. Mimo najszczerszych chęci i powtarzania będzie dobrze , nie było.

    Marcelina wiedziała, że nie powinna się z nim wiązać, ale serce nie sługa i pomimo całej życiowej mądrości wsiąkła w niego, ot tak zwyczajnie zakochała się jak dzierlatka po uszy. Policzki rozpalone do czerwoności na sam jego widok, na początku brała to za objaw zdenerwowania w oczekiwaniu na ocenę szefa, który był postrachem, ale z czasem zaczęła rozpoznawać, że to zupełnie inne odczucie.

    Dorota, matka dzieciom miała zwyczaj powtarzać, że takiego gnoja to jeszcze nie spotkała i parzyła melisę na spokojność. Był bardziej niż wkurzający, potrafił jednym słowem upokorzyć, a spojrzeniem dobić, skąd się tacy ludzie biorą, czasem się nad tym zastanawiała, gdy pocieszała Dorotę. Tak się składało że w  Dziale technicznym pracowały same kobiety, wszystkie kompetentne i do tego pracowite, nie było  tak naprawdę do czego się przyczepić. 

Marcelina czasem myślała, że gdyby to była jej firma to takie właśnie dziewczyny chciałaby mieć wokół siebie. Ale temu pryncypałowi to nie wystarczało, więc wypruwały z siebie żyły, żeby sprostać jego oczekiwaniom, a i to było za mało.

- Czy on w ogóle sypia – Dorota z pretensją w głosie wypowiedziała te słowa i żeby podkreślić swoje niezadowolenie rzuciła stertę papierów na biurko – po co ja to drukowałam

- Znowu muchy w nosie, z przekąsem zapytała Ada, poprawiając zsuwające się okulary

- A żebyś chciała wiedzieć, wszystko do poprawy, a ja pół nocy nad tym ślęczałam, a On całą koncepcję mi wywrócił , bo tak sobie siedział, myślał i wymyślił, że by go szlag trafił – Marcelina idź do niego poprosił o rozmowę, on poprosił, bardzo proszę gdyby Pani Marcelina… ble ble

- Jasny gwint, Dorota, daj mi może tej melisy na wszelki wypadek, bo mogę nie zachować spokoju, jak on w takim kierunku dzisiaj idzie, ze wszystko będzie wywracał, to ja mogę wybuchnąć

- Marcela ty daj spokój, bo nam zacznie robić niespodziewane naloty – szybko zareagowała Dorota

- Ta, daj na wstrzymanie, bo gospodarskie wizyty nam nie potrzebne – dorzuciła Ada, nie odrywając wzroku od ekranu

    Intuicja Marcelinie podpowiadała, że nic dobrego się nie szykuje, ale nawet nie pomyślałby, jak piękną katastrofę zapoczątkuje ta rozmowa z szefem.

    Jędrzej siedział jak zwykle rozparty w wielkim fotelu, że tez on znalazł taki wielki mebel, fakt był wysokim mężczyzna, szczupłym więc nie sprawiał wrażenia wielkiego, ale w tym przepastnym fotelu to prezentował się jak wielki prezes koncernu… pewnie miał takie aspiracje ale póki co, to do tego daleko. 

    Niewielka prężnie działająca firma poligraficzna, zarządzana sprawnie ze sporymi szansami na rozszerzenie zakresu usług i pozyskanie nowych rynków, ale to nie działka Marceliny więc znacząco spojrzała na szefa gdy dźwięk powitania ucichł

- Proszę niech pani usiądzie – Jędrzej jak zwykle oschle, profesjonalnie, nie przymilał się nawet gdy chciał coś osiągnąć i wyraźnie mu na tym zależało.

    Usiadła w fotelu naprzeciwko, skupiając się na zachowaniu spokoju, a było coraz trudniej, czuła jak kolana jej je drżą i nie mogąc nad tym niespodzianym drganiem zapanować, poczuła jak fala gorąca zalewa ją od stóp do głów, serce zaczęło bić szybciej, oddech przyśpieszał i wiedziała, że musi coś zrobić i to szybko. Czuła, że ją obserwuje, niespokojnie poprawiła się na fotelu  i z trudem zachowując spokój podniosła wzrok.

Irena Majoch

 110/365, 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak spełniać marzenia? 4 proste kroki do szczęścia.

Projekt Twój Friend - przyjaciel do wynajęcia na pogaduchy

Wypełnianie ankiet - prosty sposób na dodatkowy zarobek