Natchnienie, westchnienie
Wszystko na sprzedaż
Mazidła poranka wypełniły całą przestrzeń, skojarzenie przywodząc o malarzu pokojowym dość nieudacznym co cały zapas farby rozlał w roztargnieniu wielkim. Ot, takie niedopatrzenie i natchnienie, westchnienie wniknęło i znikło w mokrej plamie, a malarzyna spoziera na swoje dzieło obojętnie.
Nawet grama niepokoju nie widać na jego obliczu, gdy wzrokiem zganić nieudacznika próbuję, jedynie wzrusza ramionami i wszystko na sprzedaż, odpowiada bez emocji.
Co tu się dzieje, o co tu chodzi
Spoglądam na ten obrazek z coraz większym niezrozumieniem, bowiem wydawałoby się, że szkodę uczyniwszy choćby słowo przepraszam należałoby wypowiedzieć, a pan Malarz beztrosko, swobodnie rzuca wszystko na sprzedaż, jakby to wyjaśniało, załatwiało całą sprawę.
Spoglądam na Poranek, ale jego oblicze nieodgadnione, żadnej miny, półuśmiechu skrytego, nic nie wyczytasz z jego postawy, pozostaje podrapać się po głowie i przywołać Malarza do porządku. Jasne, łatwo powiedzieć, wykonać trudniej dociera do mnie, że nie mam żadnego pomysłu na potrząśnięcie tą nonszalancką postacią, której wydaje się iż może wszystko i do tego bezkarnie, bez konsekwencji.
- Z czym masz problem – drgnęłam totalnie zaskoczona słysząc jego spokojny głos, czy on słyszy moje myśli? No tego to już byłoby jak na jeden poranek za dużo, Pojawia się znikąd zupełnie nie proszony, rozpoczyna prace malarskie o których nie ma pojęcia, rozwala całe otoczenie i jeszcze podsłuchuje moje myśli, wystarczy, pięści same się zacisnęły i poczułam jak szczęka robi to samo.
- Nie ma powodu się tak spinać, coś nieco dorzucę jako rekompensatę i będziemy kwita!
Nie do wiary, jego bezczelność mowę mi odebrała, no takiej impertynencji zupełnie się nie spodziewałam, ba nawet nie byłam na to przygotowana, ale widać On tak, miał to już przećwiczone, bo zachowywał się nadzwyczaj swobodnie i nic sobie nie robił z mojego niezadowolenia.
Raptem dotarło do mnie, że jak do tej pory to zupełnie nie wyartykułowałam swoich żądań, moją wstrzemięźliwość w słowach i czynach przyjął jak przyzwolenie i poczyna sobie coraz raźniej, bezczelniej, zwyczajnie naigrywając się z mojej bezczynności.
Spojrzałam na pewnego siebie Malarza, przez pryzmat obrazów z dzieciństwa, gdy na podwórku takie sytuacje rozwiązywaliśmy w sposób bardzo prosty zwyczajnym mordobiciem. Uśmiechnęłam się do tej myśli, a jeszcze większa wesołość ogarnęła moje wnętrze, gdy miniony obraz zamienił się w obecny i ujrzałam Malarza obitego, sponiewieranego i potulnego przyznającego się do błędu.
- Przepraszam że wtargnąłem do twojego Poranka i za tę farbę rozlaną też, daj mi chwilę to wszystko uprzątnę.
Doznałam szoku słysząc te słowa, patrzyłam wstrząśnięta nie zmieszana, jak dopiero co butny malarzyna, teraz krzątał się w pośpiechu oczyszczając przestrzeń z różnobarwnych plam. To co jeszcze chwile temu wydawało się niemożliwe, właśnie robiło się samo, wystarczyło dobrze pomyśleć, poukładać priorytety, a reszta sama się zrobiła. Powiedziałabym cud, ale już wiem, to żadne cuda to normalność, mogłabym w żartach dodać, nigdy nie wiadomo co usłyszysz gdy podsłuchujesz, więc uważaj, bo kto pod kim dołki kopie sam w nie wpada.
TOP życiowych wartości
Może niektórym się wydaje, że wszystko jest na sprzedaż, ale to tylko iluzja, chwilowa fantasmagoria i wybryk jakiegoś nieudacznego malarza, który nawet z malowaniem ma problem, więc jego grafika ścienna nie przetrwa jak freski Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej.
Zamiast podziwiać bohomazy malarzyny, warto przypomnieć sobie własny TOP życiowych wartości, a jeśli ten zagubił się gdzieś w zwojach myślowych, zawsze można wrócić do obrazów z dzieciństwa i prostoty rozwiązywania takich dylematów.
Irena Majoch
155/365,
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.
Zawsze was odwiedzam.
Buziaki 😘