Śliczności dnia

Dzień jak co dzień

    Jednym okiem dojrzałam różową łunę o świcie, ale tylko mruknęłam ślicznie, ślicznie jeszcze sobie pośpię. Ten różowy blask chociaż  taki piękny nie wyrwał mnie z objęć snu, bo ten był bardziej atrakcyjny.

    Poranek  jest tolerancyjny, no może nie do tego stopnia, by czekać w nieskończoność, ale przynajmniej należy do tych nie awanturujących się, a to już bardzo dużo, więc powitanie było można powiedzieć serdeczne.

W poszukiwaniu ślicznotki

    Najprawdopodobniej ta różowa łuna wschodzącego słońca poczuła się dotknięta, bo myśli o urodzie, piękności przemijającej krążą jak stado sępów, wokół mnie. Trzeba było podnieść głowę, albo jeszcze lepiej wstać i bić pochwalne peany, wszak różany brzask rozwijał swoje walory, a tu adoratorów jak na lekarstwo.

    Teraz dopiero do mnie dotarło o co chodzi, nie doceniłam śliczności budzącego się dnia, więc nad przemijającą urodą trzeba się pochylić o poranku. Tylko nad czym się pochylać, tego pięknego obrazka już nie ma, trwał parę chwil może, jest już przeszłością, wspomnieniem mglistym.

    Jaki z tego morał, jaka nauka, że oko nie jedno lecz oba otworzyć szeroko trzeba, aby w pełnej obecności uczestniczyć, w tym misterium budzącego się dnia, chłonąć wszystkim komórkami ten cud natury i ładować życiowe akumulatory jego energią.  

    Fakt, przyznaję się bez bicia, przeszłam do porządku dziennego nad tym różanym świtem, bardziej zainteresowały mnie myśli o przemijającej urodzie. Zwyczajny mechanizm, który mamy zamontowany w tym materialnym wymiarze i stawiamy go na pierwszym planie. Chociaż materialne projekcje są najmniej istotne, kruche i przemijające to właśnie na nie tracimy najwięcej czasu wraz z życiową energią.

    Weźmy chociaż urodę, która się przyplątała o poranku, jak wiele poświęcamy jej uwagi, niekiedy staje się wręcz życiowym priorytetem wypełniając całą przestrzeń. Dla piękności zrobimy wszystko, dostosujemy dietę, rytm życia, zabiegi pielęgnacyjne, nawodnienie, aktywność fizyczną, a kiedy i tego będzie za mało to  skorygujemy to czy tamto, aby dopasować do tego pięknego obrazka z marzeń.

    Czasem trudno nadążyć i sama dieta, kremy, masaże, medytacje nie dają rady, więc zabiegi medycyny estetycznej staja się codziennością, ale i one nie zatrzymają tego co nieuchronne. Na koniec okaże się, że w pogoni za urodą przeleciało życie, trudno jest wówczas komukolwiek czynić wymówki, bo przecież to był nasz i tylko nasz wybór, życiowego priorytetu, postawiliśmy wszystko na jedną kartę, akurat tę która jest bardzo krucha i szybko przemija. 

Bez różowych okularów

    Okazuje się, że wystarczy przyjąć i zaakceptować tę prostą regułę, która jest najzwyklejszym rytmem życia Matki Natury, ot wszystko przemija, a dostosowanie się do tego cyklu sprawi, że piękność będzie emanować z wnętrza.

    Nawet różowe okulary nie są potrzebne, bo gdy wypełnia nas ta naturalna życiowa energia to świeci  prawdziwy blask, który jest wieczny.


Irena Majoch
 196/365,

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak spełniać marzenia? 4 proste kroki do szczęścia.

Projekt Twój Friend - przyjaciel do wynajęcia na pogaduchy

Wypełnianie ankiet - prosty sposób na dodatkowy zarobek