W ciszy mieszkają wszystkie odpowiedzi, dlaczego z nich nie korzystasz?

Podróż bez celu

    Spotkanie w cichości poranka jest superaste, kawusia wypijana w spokoju, bez tego nerwowego podrygu, że coś, gdzieś, ktoś. Rzadkie, ale jednak pojawiają się takie poranki, gdy śpi cały dom, a cisza aż w uszach dzwoni koi sama z siebie cały system nerwowy, niczym cudowny balsam.

    Nawet sugestia Poranka o odpowiedziach co to w tej ciszy mieszkają nie była w stanie zakłócić błogości chwili. Dostrzegam kątem oka szemrzący strumyk słów, o celu podróży i korzystaniu z ciszy walorów, podążę za nimi powoli kropelka, po kropelce.

Powaga sytuacji osobistego rozwoju

    Nic z tych rzeczy, żadnej powagi sytuacji nie wyczuwam i nie ma żadnego powodu, aby nadawać temu jakieś nadzwyczajne znaczenie. Wiele mówi się o ciszy, no może ostatnio coraz częściej, bo temat to zacny, modny i zwyczajnie wartościowy. Ta cisza została co nieco zepsuta przez medytacyjną falę, nawet najpiękniejsze idee, koncepcje można zepsuć ich nadmiarem, bo jak mówi stare przysłowie co za dużo to nie zdrowo. Tak też stało się z medytacją, jakże pożyteczną techniką odnajdowania się w ciszy, gdy stała się topowa, kultowa, modna wszyscy rzucili się na nią, podniósł się taki hałas, rwetes, że można było ogłuchnąć.

    Gdzie się nie obrócisz usłyszysz o medytacji, do obrzygu, wyskakuje jak trup z każdej szafy. Medytacja odmieniana przez wszystkie przypadki, omawiana na różne sposoby, wciskana każdemu i na każdą okoliczność, stała się lekiem na całe zło świata. Nic dziwnego, że w pewnym momencie pojawił się opór przed tą techniką wyciszania.

    Promowane metody stosowania odpowiednich technik medytacyjnych okazują się być za trudne, zbyt skomplikowane, a przede wszystkim nie zrozumiałe dla nieprzygotowanej większości. Jeśli żyjemy na co dzień w hałasie, odpędzamy własne myśli na różne sposoby zagłuszając je czym się da, to trudno oczekiwać, że na hasło medytacja rozwiąże twoje problemy, usiądziemy w pozycji lotosu zagłębiając się w niebiańskiej ciszy na wiele minut.

    Cóż tego też trzeba się nauczyć i można to opanować, jeśli temat zostanie ogarnięty i wiemy po co to robimy. Jednakże rozpoczynając swoją podróż w ciszę, warto zacząć powoli krok po kroku. Nie jestem zwolennikiem metody siłowej polegającej na wymuszeniu, nie ma na to mojej zgody więc stosuję w praktyce małe, ale systematyczne działania, Zapewniam, że takie powolne wchodzenie w cisze przyniesie zadziwiające efekty.

    Nie daj się nabrać na słowa o szybkim działaniu, to jest proces, który postępuje w odpowiednim dla każdej jednostki rytmie. Jeden potrzebuje mniej, inny więcej czasu, aby przerobić, przetrawić czy zaakceptować konkretne działania. To co jest istotne w praktyce spotkań z ciszą to powtarzalność, bowiem wypracowanie takiego rytuału sprawi, że z każdym dniem nasza podróż będzie przyjemniejsza, będziemy więcej widzieć, słyszeć i czuć.

    Pamiętam gdy dawno temu zapragnęłam medytować, zasiadłam wedle instrukcji w wiadomej, pioruńsko niewygodnej pozycji, ale czego się nie zrobi dla spełnienia pragnienia – mówi się trudno i chociaż ciało drętwieje siedzisz. Zamknęłam oczy i… w żaden sposób nie mogłam skupić się na czymkolwiek, bo myśli jakby oszalały, próba uspokojenia oddechu też spełzła na panewce, a miało być tak pięknie. W końcu złapałam jakiś moment ciszy, o jaka cudna ta medytacja, otworzyłam oczy, spojrzałam na zegarek i z wielkim rozczarowaniem stwierdziłam, że nie medytowałam nawet 5 minut, chociaż byłam przekonana, że trwa to z półgodziny.

    Ta pierwsza medytacyjna próba sprawiła, że wyciągnęłam prosty wniosek : to nie dla mnie. Oczywiście znalazło się zaraz parę ton argumentów, utwierdzających mnie w tym twierdzeniu, ale chyba nie były na tyle wiarygodne, albo moje pragnienie było tak silne, że po paru dniach wróciłam do praktyki. Już nie zakładałam godzin medytacyjnych, ani minut, przyjęłam, że na dobry początek będzie to chwila w ciszy z ciszą.

    Dopiero gdy oswoiłam się z ciszą, wyciszenie stało się stanem naturalnym i nie potrzeba do tego pozycji lotosu, można to zrobić chociażby podróżując publicznymi środkami komunikacji, spacerując, praktycznie każde miejsce, w którym nie potrzeba naszego zaangażowania jest dobre na spotkanie z ciszą. Tu został wytrącony wiodący argument o braku czasu, bo okazało się, że medytować można wszędzie.

Odpowiedzi przychodzą na żądanie

    W rozwoju osobistym poszukiwanie sensu w bezsensie jest jak  szukanie cukru w cukrze, utrudniamy sobie życie jak tylko możemy, tymczasem dostępność prostych rozwiązań jest na wyciągnięcie ręki.

    Jeśli uważasz, że to zwyczajne rozwiązanie znajdowane w ciszy jest nazbyt proste, a do tego za darmo więc jego wartość budzi wątpliwości, zawsze możesz zapisać się na kurs za wiele miedziaków… ale bez działania i praktykowania nic się zmieni.

Irena Majoch

 229/365,

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak spełniać marzenia? 4 proste kroki do szczęścia.

Projekt Twój Friend - przyjaciel do wynajęcia na pogaduchy

Wypełnianie ankiet - prosty sposób na dodatkowy zarobek