Opowiedz mi bajkę na lepsze samopoczucie

O księciu na białym koniu

Kolejny ponury samotny dzień. Może popełniła błąd? Jeszcze parę tygodni temu była pewna, ale teraz z każdym dniem zaczyna powątpiewać czy przypadkiem nie pośpieszyła się może trzeba było poczekać?

- Na co? - odezwał się Głos w jej głowie.

- Na kolejną kochankę? Może na jego kolejne piękne bajeczki? - Głos kontynuował swój monolog, a każde pytanie smagało ją jak razy bicza, boleśnie raniąc serce. Wszystko to prawda, oszukiwał zdradzał, ale go kochała - chyba dalej kocha? Matko kochana co dzień!

Skąd nagle wzięły się te myśli podkopujące jej pewność i wiarę w dobrą przyszłość, wiarę ze robi dobrze? Pewnie byłoby łatwiej gdyby w jej życiu pojawił się książę na białym koniu i wyciągnął z tej ciemnej dziury w którą się właśnie zapada.

- Książę na białym koniu... to pyszne - Głos zaśmiał się ironicznie i nie było w tym krzty życzliwości, najwyraźniej przyjął za punkt honoru, aby jej dokopać. Ale nie dzisiaj, nie będzie grała w jego grę.

- Tak, książę na białym koniu, czemu nie? Może nie zasługuję na szczęście rodem z bajki? - odpowiedziała buńczucznie.

- Ty mi powiedz – pewnikiem chciał wytrącić  jej broń pewności siebie z dłoni, ale nie tym razem. Już czuła że narasta w niej wściekłość na cały świat i ten porąbany Głos w jej głowie, który z każdą sekundą staje się wrogiem.

- Nie jestem Twoim wrogiem, odpowiedział natychmiast, nie proszony -  jestem po twojej stronie, opiekuję się tobą i kocham Cię jak nikt nigdy na świecie!

Tego już było za dużo jak na ten dzień, rozryczała się z żałości nad sobą, nędzą swojej egzystencji i bezsilnością, bo nic nie może zrobić.

- Jak to nic nie możesz zrobić, masz MOC - szeptał spokojnym głosem - Ty możesz wszystko!

Pochlipywała żałośnie, ale każde słowo zapadało głęboko w jej serce jak ziarenka rzucone na podatną glebę, chwytały swoimi niewidzialnymi mackami tkankę i wczepiały się w nią, zapuszczając cudowne korzonki. Po chwili czuła ich uzdrawiająca moc.

- Pamiętasz dziecięcą beztroskę? - szeptał aksamitnym kojącym głosem - jej wewnętrzny osobisty przewodnik, powiernik, opiekun – poczuła, że znowu zaczyna go lubić.

Znienacka przypłynął do niej obraz beztroskiej chwili, przywołany z pamięci, poczuła całą sobą tę lekkość to cudowne uczucie, gdy wiesz, że wszystko jest na swoim miejscu. Wówczas się nad tym nie zastanawiała, dzień jak co dzień, ale teraz ta ulotna chwila okazała się zbawienna...

Było to parę ładnych lat temu jej córeczka wróciła ze szkoły rozpromieniona z wypiekami na twarzy

- Mamo, mamo ja umiem robić czary?

- To cudownie, odpowiedziała automatycznie, bo w życiu ośmiolatki o cuda i czary nie trudno

- Naprawdę! Nie wierzysz? powtarzała, cała była radością i ekscytacją.

 - Ależ wierzę, wierzę! zapewniałam ją o moim wsparciu, pewnie nie było w tym zbyt dużo wiary, ale się starałam.

- Mamo chodź  tu do mnie pokażę moją magię - nawoływała ze swojego pokoju

Mała magiczka moją obrączkę zawiesiła na nitce i tak przygotowane wahadełko wsadziła do szklanki, spojrzała na mnie roziskrzonym wzrokiem

- Teraz będą czary! - ogłosiła drżącym głosem

- Ile mam lat?- zapytała teatralnie dramatycznym głosem

Patrzyłam zadziwiona i z każdą sekundą wchodziłam w ten tajemniczy nastrój, na początku nic się nie działo, ale po jakieś chwili moja obrączka zawieszona na nitce zaczęła się poruszać i uderzała w szklankę, gdy uderzyła w bok szklanki po raz ósmy to prowizoryczne wahadełko zatrzymało się.

- Osiem - usłyszałam głos mojego dziecka - Mamo mam MOC!

Dlaczego właśnie teraz przypomniała sobie ten obraz? Beztroska, bezgraniczna pewność... tak 100% pewności i 0% wątpliwości. W tamtym momencie, nawet jeśli trwało parę sekund, było to cudowne bezgraniczne uczucie dla którego nawet w tej chwili nie znajduje słów.

Zatrzymała się przy tym obrazie dziecięcej radości, po chwili zaczęły pojawiać się kolejne obrazy nasączone jak gąbki pięknymi uczuciami, działo się coś wręcz magicznego ta scenka dziecięcej naiwnej MOCY otworzyła drzwi za którymi rozpościerał się przepiękny świat, jej własny Ogród dobrych uczuć, myśli... już wiedziała że ma w sobie nieograniczone pokłady dobrych rzeczy, które może wyciągać jak magik królika z kapelusza i w dowolnym momencie sprawiać, że życie będzie piękniejsze, jej życie...

Już wie, że czas i miejsce jest dobre, droga może wyboista ale własna, nareszcie idzie w dobrym kierunku. Znajdzie się też na tej drodze książę na białym koniu, ale nie będzie to  jakiś przypadkowy księciunio, który  przypadkiem zabłądził tylko Książę, którego Ona zaprosi do wspólnej podróży...

Cóż pozostaje podziękować Głosowi, za tę rozmowę i towarzystwo w podróży...

Irena Majoch

 237/365,

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak spełniać marzenia? 4 proste kroki do szczęścia.

Projekt Twój Friend - przyjaciel do wynajęcia na pogaduchy

Wypełnianie ankiet - prosty sposób na dodatkowy zarobek