Malujemy obraz dnia

Codziennie już od rana

    Jeszcze jedna noga w śnie tkwi, druga bada grunt na jawie, gdy zapowiedź  prac malarskich pada z ust Poranka.

    Chciałoby się prosić o wstrzemięźliwość w tych ciągłych aktywnościach, a już z malowaniem to w szczególności, ale nie ma bata na Porankowe wymysły, pozostaje chwycić za pędzel i… namalować ten dzień.

Malu… malunki…

    Oczywiście to malowanie byłoby łatwiejsze, gdyby chociaż jakieś założenia były, szkielet, szkic, zarys cokolwiek, ale skoro niczego takiego nie ma to stoję przed tym płótnem z pędzlem w dłoni i pustką w głowie, no i weź namaluj sobie piękny obraz, no bardzo proszę…

    Malarstwo czuję i rozumiem, ale żadnych zdolności w tym kierunku nie posiadam, więc wizja bohomazów jakie za chwilę powstaną na moim płótnie jest nadzwyczaj frustrująca, już zaczynam się krzywić, przecież z pustego i Salomon nie naleje, za chwilę zacznę nóżkami tupać, aby w końcu cisnąć pędzlem w kolorowe kubły z farbami.

    Całe szczęście, że znamy się z Porankiem jak łyse konie, więc spoglądam pytająco w jego stronę, a ten udając niewiniątko uśmiecha się i szepcze słodko … naprawdę nie wiesz? Niby czego, to ja znowu nie wiem? … Możesz wszystko!

    Ot, co – mogę wszystko, ale gdy staję w obliczu dosłowności tak bardzo skupiam się na jej materialnym wymiarze, że zupełnie zapominam o tej nadzwyczajnej sprawczej mocy. Dosłowność świata zabija w nas wyobraźnię, fantazję, radość i sprowadza na manowce, a gdy już wylądujemy na tym ugorze to widzimy wokół tylko kamienie, piasek, twardo stąpamy po ziemi z trudem i mozołem ciągnąc wóz.

    Ta dosłowność przypomniała mi nauczycielkę plastyki z podstawówki, artystkę  nawiedzoną, na jednej z lekcji mieliśmy namalować las, różne były podejścia do tego zadania, jedni malowali pojedyncze drzewa skupiając się na detalach, listkach gałązkach, no praca nudna i żmudna. Co może być ciekawego w malowaniu lasu, drzewa, krzaczki naszkicować, farbami pociągnąć i tyle.

    Gdy my w mozole te pnie, gałęzie i liście rysowaliśmy, nauczycielka w przerwała naszą pracę stwierdzając, że ten las można namalować w mniej niż minutę, to twierdzenie  przyjęliśmy z niedowierzaniem, bo jak tyle drzew w minutę narysować i pokolorować. Chwyciła pędzel i dalej zaczęła nim ciapać po papierze, maczała go w farbach i zostawiała kolorowe ślady, by po paru sekundach stwierdzić - gotowe.

    Pochyliliśmy się nad kartą upstrzoną kolorowymi plamami, lasu tam nie było to pewne, ale wiadomo ona jest nawiedzona. Gdy tak gapiliśmy się na ten jej obraz, ona chwyciła arkusz, nakazując nam stanąć parę kroków dalej i wtedy zdarzył się cud!! Stanęliśmy na końcu klasy, a ona podniosła plamiste mazidło i naszym oczom ukazał się przepiękny obraz jesiennego lasu, jak żywy… to cud, ktoś wyszeptał, to impresjonizm sprostowała!!  

    Gdy traktujemy świat nazbyt dosłownie oczy potrafią nas zwieść, ale gdy tylko puścimy cugle wyobraźni zdamy się na intuicję, otworzą inne możliwości. Ponownie spojrzałam na moje płótno dojrzałam jak powoli zapełnia się pięknymi kolorami, pulsuje światłem, ciepłem, przyjemnością z każdym pociągnięciem pędzla coraz bardziej wciągał mnie ten obraz, iskrzył, śpiewał, smakował… ale to mój obraz, codziennie maluję nowy... obraz dnia

Malowanie może być przyjemnością

    Nawet jeśli uważasz, że nie umiesz malować warto spróbować, przecież dzień nie zniknie ot tak, to jest życie, któremu możemy dodać własnych barw lub czekać, aż inni nam ten świat pomalują.

Jaką opcje wybierzemy czy malujemy sami, czy do spółki to już nasza decyzja… ale zawsze warto spróbować.


Irena Majoch

321/365,

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak spełniać marzenia? 4 proste kroki do szczęścia.

Projekt Twój Friend - przyjaciel do wynajęcia na pogaduchy

Wypełnianie ankiet - prosty sposób na dodatkowy zarobek