Każdego dnia w lśniącym promieniu się przeglądaj
Szkolenie
Zadziwiające jak sprawnie myśli wędrują z jednej na drugą przeskakując sprawnie, wzrok przelatuje po niebie, a one zatrzymuję się, by dostrzec czego oczy nie widzą.
Spojrzenie pokazuje lśnienie słonecznego promienia, szepcze do uszka słowa o przeglądaniu może nawet kąpieli w jego blasku, a myśli już są na obozie treningowym i w rytm szkolenia wpadają.
Życiowy trening
Trochę zaskakujące te szkoleniowe teksty, bowiem nie przepadam za tego typu eskapadami, owszem mogę jakiś film obejrzeć, wszak trud i wylewany pot przez innych może być inspirujący, pokazuje że cierpliwość, konsekwencja wytrwałość to droga do celu. To bardzo pouczające, można wyciągnąć wnioski, nawet podjąć jakieś działanie, ale czy koniecznie trzeba brać udział w jakimś szkoleniu.
W tym miejscu się zatrzymuję, bowiem dalszy ciąg wywodów myślowych mnie przystopował, jasnością przekazu iż właśnie jestem na takim obozie treningowym, moje szkolenie trwa. No pięknie, takiego obrotu sprawy to zupełnie się nie spodziewałam, spokojnie witam dzień, uśmiecham się do poranka, by takie wieści słyszeć? Informacja chociaż zaskakująca, nie jest jednak przerażająca, bowiem chyba gdzieś tam głęboko została zapisana, a teraz zwyczajnie przebiła się na światło dzienne, by w lśniącym promieniu dnia się poprzeglądać.
Chwilę jednak trwało, oswojenie się z obecnością na życiowym szkoleniu, bo samo to słowo niezbyt przyjemnie się kojarzy. Niewiele ma ono wspólnego z beztroską chwili i perlistym śmiechem, raczej z wojskowym drylem, regulaminem i sztywnością zasad. Ale czy to szkolenie musi być takie skostniałe, zabetonowane pozbawione ludzkiej twarzy, czy można mu nadać inny wymiar.
Oczywiście, przecież to jest specjalne życiowe szkolenie w nim zawiera się wszystko czego potrzebujemy. W znanych nam formach nauczania obojętnie na jaki temat zawsze podany jest ich zakres, prawa, obowiązki, regulamin całość akceptujemy, a jeśli dojdzie do naruszenia przyjętych warunków, to wyciągane są konsekwencje.
W życiowym szkoleniu dzieje się bardzo podobnie zaczynamy narodzinami, a kończymy śmiercią, to co dzieje się między początkiem i końcem nauki jest dostosowane do naszej indywidualnej istoty, która przechodzi przeszkolenie. Od razu widać, że są to bardzo indywidualne zajęcia, każdy taki trening jest odpowiednio skonstruowany.
Czasem niektóre lekcje trzeba powtarzać, bo nie zostały pojęte, przyswojone i przetrawione, ten trening nie jest zwykłym odfajkowaniem, by tylko zdobyć jakiś certyfikat, tutaj nie o papier idzie lecz dotarcie do samego źródła.
W edukacyjnym procesie bierzemy udział wszyscy, bez wyjątku przechodzimy przez kolejne etapy, nie ma mowy o wymigiwaniu się, oszukiwaniu czy wysługiwaniu się innymi, wszak każdy z nas sam przeżywa życie, nie da się żyć za kogoś. Jeśli więc przychodzi komuś na myśl, by sprytem się wykazać, cwaniakować, jakieś wykłady ominąć, seminarium zlekceważyć, skopiować cudzą pracę, to zasmakuje życiowego rozliczenia, które może być bardzo bolesne.
Z coraz większą przyjemnością przyglądam się tym treningom, wyzwaniom i już nie widzę tylko trudu, potu, łez lecz przyjemność poznawania, doświadczania i doskonalenia własnej istoty, co w dobry nastrój może wprowadzić i beztroski śmiech przywołać.
Przywrócona radość
A jednak powróciła radość chwili, a wraz z nią perlisty śmiech, jak i słowa babci starowinki „Ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz” wypowiadane dawno temu teraz inaczej się rozdźwięczały.
Kiedyś usłyszawszy babcine powiedzenie, pojmowane w kontekście tabliczki mnożenia czy innego twierdzenia miłe sercu nie było, teraz świadomość wiedzy, która jest kluczem do wewnętrznej mocy … radość chwili przywołuje.
Irena
Majoch
330/365,
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz.
Zawsze was odwiedzam.
Buziaki 😘